środa, 2 listopada 2016
Express InterCity a może Pendolino?
Nie ma to jak nasi milusińscy:) Niezależnie od wieku:)
Moja starsza latorośl zjechała na czas świąteczny do domku i złożyła expresowe zamówienie na ciepły sweterek:)
Bo........jak każda szanująca się kobieta "nie ma co na siebie włożyć" w ten chłodny czas:)
Odesłałam ją więc do moich pudeł z kłębuszkami celem poszukania odpowiednich, porzuciłam
( nawet bez żalu ) szare dziergadełko z milusiej Cloud mix Dropsa i rzuciłam się w twórczy wir, zarzucając wszystkie zbędne obowiązki. Tych niezbędnych niestety nie dało się:) Tak szczelnie wypełniałam swój czas dzierganiem, że podróżując i odwiedzając groby bliskich omal nie wymyśliłam auta, które dałoby się prowadzić robiąc jednocześnie na drutach. Całe szczęście mój wyrozumiały małżonek momentami przejmował inicjatywę za kierownicą i muszę powiedzieć, że jako pasażer miałam zdecydowanie większe możliwości realizowania się w zakresie "knitologicznych" uzależnień.
Po dwóch dniach mój warsztat dziewiarski wyglądał tak:
Kolejne godziny spędzałam pracowicie - sprawiedliwie, acz nie po równo dzieląc czas między pichceniem a drutowaniem. I wcale nie skłamię, że z ogromną przyjemnością machałam drucikami ku ogromnemu zadowoleniu córeczki:)
Po trzech dniach mogłam wystroić mojego manekina i "obfocić" nowy łaszek. Prawda, że w iście pendolinowym tempie?
Ukontentowana właścicielka szybko wskoczyła w nowy sweterek, a ja cóż... pospieszyłam na dalsze spotkania z tymi, którzy odeszli...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz