Wreszcie wydobrzałam na tyle, że mogłam wrócić do drucianego nałogu.
Postanowiłam zmierzyć się z dzianinowymi płaszczami:)
Wyszukałam w swej "jaskini skarbów" zapasy cudownego moheru Deja Vu i zapadłam się w kuchenną kanapę. Robótka przybywała szybko a efekt berdzo mnie zadowalał. Poza tym, że co chwilę mojej kuchni należało się odkurzanie moherowego puchu ( efekt uboczny robótki) to praca nad projektem była całkiem przyjemna.
Każdy mój udzierg traktuję indywidualnie i każdy dostaje swoje imię, przez co w moim odczuciu nadaję mu niepowtarzalne cechy istoty żywej. Ma swój charakter, i jest zdecydowanie nie do podrobienia:) Dlaczego? Bo zawsze powstaje spontanicznie, pod wpływem nagłego natchnienia i impulsu. Regułą jest, że podczas dziergania moja praca ulega przeobrażeniom:):):) Sama nie bardzo umiałabym powtórzyć to co wydziergałam. Ma to zapewne wiele wad, ale niewątpliwie jedną zaletę. Każdy łaszek, opuszczający moje druciki jest jedyny w swoim rodzaju:)
Najważniejsze jest to, że namówiłam do współpracy moją modelkę:)
Efekty oceńcie sami:)
zatem przedstawiam : "Jesienne Capucino"...
Pozdrawiam dziewiarsko:)
Olala, jakie cudne:)
OdpowiedzUsuńDzięki Ludwiko:) Staram się :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze dopiszę, że cofnęły mnie w lata młodości - ten styl nosiłam.Ach, te wspomnienia..:)
UsuńSuperowe oba płaszczyki 👌 zazdroszczę jak nie wiem co😊. Pozdrawiam serdecznie 😊
OdpowiedzUsuńDzięki:) Bardzo lubię długie wełniane płaszcze:)
OdpowiedzUsuń