Kilka miesięcy temu pokazywałam Wam sukienkę zrobioną z wełny i jedwabiu. Wprawdzie nie była wykończona na zicher ale byłam dość zadowolona z efektu. Niestety jak również wspomniałam nie przeszła próby wody i z długości do okolic kolan osiągnęła długość do okolic kostek. Taka wersja niestety nie przypadła mi do gustu. Bardzo rozczarowałam się wełną, bo nie trzymała nic a nic fasonu. Bez żalu więc zwinęłam sukienkę w kłębuszki do poczekania na czas natchnienia i.... czas ten nadszedł szybko, wbrew moim przewidywaniom. Zobaczcie same:)
Błękitne supełki przekształciły się w błęktne fale i wyglądają niezgorzej.
Dzianina jest mięsista, bardziej zbita niż poprzednio,bo postanowiłam zrobić ją na cieńszych drutach. Jak widać mimo podwójnej nitki oczka należało dziergać ciaśniej, aby utrzymać fason udziergu.
No i jeszcze duży srebrny guzik. To część prezentu od Mikołaja:) Pomysłowy był i zaopatrzył mnie w różności guzikowe na dłuższy czas:)
Super:)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Usuń