środa, 5 kwietnia 2017

Grey Wolf

Pożegnanie zimy...

Wiosna tego roku przychodziła bardzo powoli, jakby nie była pewna czy chce już rzeczywiście przyjść czy pozwolić jeszcze siostrze Zimie pozostać na chwil kilka. Całe szczęście tak to już w naturze jest, że nawet jeśli jakaś pora roku bardzo chciałaby pozostać nie jest to możliwe. I dobrze:) możemy więc się napawać seledynem młodych listków, pierwszymi, nieśmiało wychylającymi łebki kwiatami, niektórzy szczęśliwcy mogą popijać naturalny sok brzozowy prosto z pnia:) Dzięki mojej przyjaciółce Bożence, miałam to szczęście i doładowałam się mineralnie tej wiosny:)  Obiegłam też już swoje krzaczki, obejrzałam dokładnie pęczniejące magnolie, puściły już listki dzikie róże. Wiecie te pachnące najcudniej w świecie , na pączki - uwielbiam ich zapach choć za pączkami z różą nie przepadam:(


Wypada więc definitywnie Panią Zimę pożegnać:) Czynię więc to zatem zapowiadanym już wcześniej udziergiem:)

Oto Grey Wolf  :

Zrobiłam trochę za duży dekolt  a że nienawidzę pruć ( zdecydowanie wolę nadrabiać) więc wymyśliłam taką oto pliskę przy dekolcie. W sumie jestem bardzo zadowolona
a poza tym po raz kolejny utwiedziłam się że moje lenistwo i nieodparta potrzeba osiągnięcia celu inspirują mnie do nowych rozwiązań:)

Dziergałam z szarej Limy od Dropsa i przyznam, że w robóttce jest ona bardzo przyjemna a sweterek jest cieplutki i doskonały nie tylko na zimowe dni ale również na wiosenne wieczory w ogrodzie:)

 Wreszcie zrobiło się ciepło i można pokazać swoje projekty na łonie natury:) Ja niestety nie mam tyle odwagi co niektóre z Was aby pozować odziana jedynie w wydziergane cudeńka w mroźne zimowe dni:(



Jak widzicie moja trzynastoletnia sunia zdecydowanie domagała się przytulenia do Szarego Wilka, więc nie mogłam jej odmówić odrobiny pieszczot. Wszak towarzyszy mi dzielnie podczas dziergania warując cierpliwie przy moim dziewiarskim warsztacie (kuchennej kanapie), więc wypada, żeby i ją pokazać:)

Zatem obie z Sabą pozdrawiamy dziewiarsko:)

12 komentarzy:

  1. Ładny szarak a plisa bardzo mi sie podoba i pewnie pomysł wykorzystam kiedyś:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) Pliska prosta a inna niż zazwyczaj:) Polecam i pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Bardzo ładnie i twórczo wykonany sweterek. Szarości teraz na topie a taki sweterek rozpinany można nosić cały rok.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak:) Ja cierpiałam na brak takiego szaraka już od dawna. W sumie zawsze można go czymś ożywić i zawsze będzie wyglądał inaczej a przy tym bardzo klasycznie:)
      Dzięki i pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sweter jest świetny. Fantastyczny pomysł z dekoltem. Przed pruciem trzeba pogłówkować. Powstaje wtedy coś oryginalnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Ci się podoba:) Uwielbiam mieć tego typu wyzwania, tj. wymyśleć coś ciekawego, żeby "uratować" udzierg. Rzeczywiście przychodzą ciekawe i oryginalne pomysły do głowy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli pies jest to absolutnie jest wymagany do zdjęć! :)
    Wiesz, najpierw z rozpędu przejrzałam zdjęcia i nawet bym nie pomyślała, że plisa powstała z "lenistwa"! Ileż ja się też czasem nakombinuję, żeby tylko nie pruć.
    Sweter jest świetny! I leży idealnie. A do tego w tej zieleni...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że Ci się podoba:) U mnie wiele różnych pomysłów powstaje z lenistwa:) A może z nadmiaru obowiązków i żalu utraty każdej nieproduktywnej minutki? Kiedy bardzo trzeba to oczywiście pruję, bo cóż zrobić ale z reguły udaje się coś wykombinować lub zmienić koncepcję robótki:) To dla mnie cała przyjemność tworzenia:) A co do zwierzaczków to jest pies i jest kot i mnóstwo ptaków w ogrodzie, które o tej porze roku cudnie świergolą:)
    Pozdrawiam i przesyłam ich świergolenia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. No Kochana , ja tu dopiero dzisiaj zajrzałam, a tu taka niespodzianka. Tusia we własnej osobie ! Cieszę się , że mogłam Cię poznać :))) Świetnie wyglądasz :)))
    Oczywiście sweter fajny , ale mnie bardziej zauroczyłaś Ty i Saba :) Czyżby to był seter irlandzki ? Czy mi się tak wydaje ? Miałam kiedyś setera irlandzkiego , Goldi żył z nami 14,5 roku i kochałam go miłością bezgraniczną ( mam nadzieję, że Bobik obecny pies tego nie przeczyta , chociaż właściwie nie ma powodu aby być zazdrosnym ;)). Też miał taką siwą mordkę na stare lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko przepraszam ale dopiero dziś znalazłam Twój komentarz. Cieszę się, że się wreszcie "poznałyśmy":) ( a na marginesie jestem Twoją imienniczką:)) Dzięki za tyle komplementów. Saba też dziękuje:) Nie jest to wprawdzie seter (chociaż seterkę też miałam i była słodziutka) to flat coated retriever tylko troszkę zapasiony ale za to szczęśliwy:) Super psina, mówi się do niej jak do człowieka i to wcale nie takiego do którego trzeba po pięć razy to samo powtarzać:) Staruszeczka ma już 13 lat i jest naszym trzecim dzieckiem:)
      Pozdrawiam i do zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się namówić którąś z moich latorośli do roli fotografa i częściej wystąpię na swoim blogu:)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń